sobota, 10 grudnia 2011

Dobre, bo polskie?

Internetowa historia po raz kolejny. Wpadła mi w ręce składanka Pink Kong Strong 1. Jako, że czasem surfy sieciowe prowadzą do tej właśnie agencji, przyszedł czas na test. Test wydawców i artystów z płyty. Promocja artystów niszowych to dla Ping Kong chleb powszedni. I chociaż na płycie znalazły się kawałki takich znanych jak Rubber Dots, D4D czy Axmusique z Brennessel to na uwagę zasługuje jeszcze jeden zespół - Last Blush. Młodzi, piękni i uzdolnieni - Dorota Morawska i Adam Nowak. I tutaj właśnie zaczyna się owe web story. On szukał wokalistki, ona się zgłosiła i tak zaczęli współpracę. Żeby tego było mało drogi ich i Selectora, na którym występowali w tym roku spotkały się również dzięki globalnej sieci - współczesnej Alma Mater! Śpiewający konsultant medyczny po medycynie weterynaryjnej chyba dobrze nie wróży, ale jakaś to świeżość na naszym rodzimym rynku. Ni to Flykiller ni inna Pati Yang co więcej doświadczenia obojga z przeszłości stricte rockowe.
Oficjalnie chyba namaszczeni porównaniami nie zostali, a sama uważam, że to jeszcze nie poziom europejski.
Polecam zainteresować się naszym polskim podwórkiem, po raz kolejny warszawskim:

piątek, 25 listopada 2011

Freude am Tanzen

Zakochuje się na nowo we Freude am Tanzen. Przetrzepywanie strony wytwórni to jak bieganie boso po zamkniętej ulicy, a odsłuch kolejnych podcastów albo dźwięków w innej formie - jak granie na niej w bejsbola - proste i zarazem fascynujące. Obrazek z amerykańskich filmów albo klipów z J.Lo, ale to wszystko dzieje się na niemieckiej ziemi. Coraz większy szacunek i zarazem pożądanie mieni mi się jak złotówki w oczach kiedy słyszę Hemmana, który pokazał mi tony dobrej muzyki! I nikt chyba nie przypuszcza, że dźwięki to również dobry patent na promocję miejsca - aż chce się jechać do Jeny, gdzież to FAT mają siedzibę. A jeśli Jena ma rytm Freude am Tanzen to nawet chce tam zamieszkać.
Krótko i zajebiście.
Przechodząc do kolejnego wątku ściśle związanego z moją fascynacją Hemmannem, na początek proponuję odsłuch kawałka Headmana w remixie londyńskiego duo The C90s, które jakiś rok temu wypuściło epkę "Shine a light". Chłopaki zadebiutowali w singlem 10:01 wydanym w wytwórni Headmana. Były i remixy Late Of The Pier, Cut Copy, właśnie Headmana czy Roisin Murphy. Z jednej strony - polskie Kamp!'y z drugiej amerykańskie Holy Ghost'y. I pięknie mi się to składa, ale zaczynam żałować, że nie są z Polski. 

Równoważąc poniekąd powyższy niedomiar patriotyzmu, polecam na koniec sobotnią imprezę w bytomskim klubie Museum Music Republic, na której rozgrzeją: Deaf P (PodajKabel),  FuRRy (BBA cru) i Muteki. Więcej info www.musicrepublic.pl
Katowice trząście portkami!

Ciao.

niedziela, 13 listopada 2011

Chmara zimą.

To była urocza noc. Katowicki klub Flow powrócił na salony z cyklem Be Friends po długiej nieobecności. I choć długo zapowiadany i przeprowadzany remont nie przyniósł fundamentalnych zmian to stali bywalcy Flow kilka różnic zdali się znaleźć od razu. Źródła katowickiego klubowego undergroundu powiadają, że klub przeszedł w inne ręce, póki co jednak psów wieszać nie będę, bo klimatu i polotu mu nie ubyło. Stary, dobry flo.
Wczoraj jak zwykle poza nieśmiertelnym duetem Novika & Lex pojawili się również goście - Chmara Winter. Projekt o tyle interesujący, że chłopaki Bartłomiej Chmara i Krzysiek Winter wydali póki co tylko jedną EPkę - Powidło. W remixie Lee Jonesa ponoć najbardziej rozchwytywani jednak ja pozostaję wierna oryginałowi. Co więcej epka wydana została nakładem Pets Rec. założycielstwa Catz'n'Dogz więc pozycja warta sprawdzenia. Zastanawiać się nie polecam, bo wszystko co nosi znamię wytwórni Pets prędzej czy później zmienia się w złoto.
Chmara Winter również klubowo wyśmienicie sprawdzają się w katowickich warunkach . To, że impreza na parkiecie trwała do godziny, o której niektórzy wstają do pracy, pozwala mi wierzyć, że kres wydarzeń, gdzie najważniejszą sprawą jest muzyka a nie pospolita bania, jeszcze nie nadszedł.
Dwa miesiące dzielą nas od premiery kolejnej epki duetu Chmara Winter. Wydanie pozycji "Szajba" zapowiedziane zostało na styczeń 2012 więc lada chwila. Póki co chłopaki nie próżnują, szerzą dobrą nowinę w polskich klubach.
Poniżej Powidło - na leniwy, niedzielny wieczór:

niedziela, 2 października 2011

Imprezowa cisza w środku metropolii.

Jakby ktoś zapytał mnie czy możliwa jest dobra, ba, jakakolwiek impreza taneczna bez głośnej i jednocześnie przeszywającej na wskroś muzyki płynącej z ogromnych klubowych głośników, popukałabym się w czoło. Do wczoraj, kiedy to mój klubowy światopogląd został wywrócony do góry nogami. Ciekawość muzycznego blanszowania serwowanego przez Jarka Czechowskiego znanego również jako Angelo Mike (skąd inąd średnio marketingowy nickname), który tak się złożyło miał odwiedzić Katowice, skłoniła mnie do odwiedzenia średnio lubianego przeze mnie City Pubu będącego dobrym sąsiadem jednak raczej nie konkurentem klubu Flow. Ale do rzeczy. Impreza, której świadkiem i uczestnikiem była pokaźna liczba osób to coś niespotykanego w śląskim klubowym światku. Udajesz się do klubu, na wjeździe wita wesoła ekipa. Wczesna pora frekwencja zatem marna. Kilka kroków dalej stanowisko do poboru słuchawek. Ekipa organizatorów eventu ma ich na wyposażeniu mniemam kilkaset, żeby tylko nikomu nie zabrakło. Zostawiasz dowód i na wieczór słuchawki są twoje. Jeszcze tylko krótki instuktaż i możesz odejść w pokoju. W klubie cisza i choć jest i parkiet a za konsoletami buja się trzech djów, żaden z głośników nie drgnie. Po niedługim czasie w klubie zbiera się coraz więcej ludzi, zarówno tych, którzy ze słuchawkami na uszach bujają się w rytm muzyki płynącej z bezprzewodowych słuchawek jak i tych, których wchodząc serwują sobie wymowne spojrzenia i komentarze w stylu "o co tutaj chodzi?". Wyobrazić to sobie raczej trudno, bo całość sprawia wrażenie "Candid camera" ze scenariuszem parkietu ludzi tańczących do ciszy. Super rozwiązanie dla klubów, gdzie upierdliwi sąsiedzi ciągle piszą donosy do Urzędu Miasta, ale na dłuższą metę chyba niesprawdzalne, chociaż kto wie. W Polsce to ciągle nowość jednak są już firmy dostarczające rozwiązań na bezprzewodowych słuchawkach nie tylko do klubów, ale i organizatorów konferencji i koncertów. Sprawdźcie o czym piszę - poniżej youtubowe klatki z tegorocznego Silent Disco na gdyńskim Openerze:

Dobra zabawa dla ludzi z dystansem murowana.

wtorek, 27 września 2011

Hemmann jak Hee - man

Hemmanna znam nie od dziś. Na próżno wyczekiwać jego najnowszych produkcji, ostatnią jaką wydał była Left Right ta z nakładu niemieckiej Freude Am Tanzen. Nie licząc epizodu "Only our hearts to lose" stworzonym  wspólnie z Fabianem Reicheltem pod szyldem Marian, gdzie zresztą Left się znalazł. Taki urok Hemmanna, że z każdym nowym materiałem jest skazany na sukces, bo Left Right ma przed sobą kilka żyć jak niegdysiejszy Rademenes, a lutowy tegoroczny Marian świetnym albumem jest co zresztą polecam sprawdzić nausznie na www.marianband.com.
O początkach Hemmanna nie ma co wspominać, bo żadna górnolotna historia życia nie jest w stanie wynieść go jeszcze wyżej na piedestały mojej toplist. Sugestie zaproszenia Hemmanna na przyszłoroczny Festiwal Tauron Nowa Muzyka nie pójdą w próżnię, co więcej może się powiodą, bo rider techniczny jest do ogarnięcia.

poniedziałek, 19 września 2011

Poland Calling!

Catz'n'Dogz to obok rodzimego duetu pol_on nasz towar eksportowy biorąc pod uwagę klimaty techniczno-housowe. Robili podcast dla resident advisor co niewątpliwie jest już wyznacznikiem pewnego poziomu i klasy. Początkowo pod szyldem 3 Channels jako tercet, obecnie duet z całkiem miłymi perspektywami na przyszłość. Zawieszeni pomiędzy Berlinem a Szczecinem, sprawcy drugiej części kompilacji Poland Calling, która niewątpliwie pozwala potwierdzić klasę polskiego podziemia klubowego. I choć pomysł nie jest nowy to kompilacją warto zainteresować się na dłużej szczególnie, że to wyznacznik młodej producenckiej krwi, naszej polskiej. Cała kompilacja na 2 CD dostępna była całkiem niedawno na soundcloudzie Sentence Rec, które ją rozpowszechniło własnym sumptem jednak w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęła z sieci. Jeżeli wytworzyła się u was chrapka na tą produkcję obserwujcie soundclouda Sentence http://soundcloud.com/sentencerecords, bo nie znacie dnia ani godziny, kiedy doczekamy się powrotu mixów na salony profilu SR.
Póki co pod tym linkiem możecie ściągnąć pierwszą część kompilacji: http://wyslijto.pl/files/download/7firc46l50.


niedziela, 11 września 2011

Pustki - Podcienia CK, Katowice

    Pustki nie są już młodym zespołem. Ponad 10 lat działalności na polskiej scenie zleciało w mgnieniu oka. Piszę tak, nie dlatego, żeby podsumować ich karierę muzyczną przed właściwymi kilkoma słowami nt. koncertu
w Katowicach , a jedynie z sentymentu, bo Pustki to jeden z tych zespołów, które znam mocno ponad połowę dekady i ten, który rozpoznawalnie zakotwiczył się w grupie setek zespołów, których dane mi było poznać później. Za sobą mam zatem już kilka jeśli nie kilkanaście koncertów tej grupy, również tych czasów z Jankiem Piętką i Filipem Zawadą oraz jednym z pierwszych, podczas których prezentowali muzykę do Aelity (Elektropopklub, Bytom, 2005). To ich muzyka powinna być wprowadzona do programu edukacyjnego polskiej szkoły. W końcu może uczniowie nie musieliby ryć na pamięć tekstów, które w ich mniemaniu nie znaczą wiele, a których trzeba się uczyć. Z dozą muzyki przychodzi mi to bez większego wysiłku.
Wracając jednak do zespołu, z okazji Dni Katowic, ktoś mądry pomyślał, żeby do programu obchodów wrzucić ich repertuar. Podobno gdzieś na Machinie da się wyczytać, że przynajmniej w Katowicach na dniach miasta program nie jest obciachowy. Dzięki. Długo się nie zastanawiałam czy wybrać odbywający się w tym samym czasie koncert Brodki czy Pustek. Pełnowymiarowy splendor - tak można określić ponad godzinny występ Pustek. Przez pierwsze kilka kawałków, żywych kawałków miałam wrażenie, że większość publiki znalazła się na występie przypadkowo. Zero oznak jakiegokolwiek zadowolenia ani dezaprobaty. Stagnacja! Wiecie na czyim koncercie jesteście?! Mniej więcej w połowie rozkręcili się nieznacznie towarzysze. A ja. Ja myślałam, że czasy fascynacji grupą mam już za sobą. Nic jednak bardziej mylnego. Bawiłam się tak samo jak dobrze kilka lat temu
w Rialto, MCKu w Mysłowicach czy jeszcze kilku innych miejscach. Animuszu im nie ubyło. Zagrali starego Patyczaka, nowsze Wesoły jestem i Sentymenty czy najnowsze choć już nie takie młode dziecko Lugola. Nie było Nudy, a z lżejszych i spokojniejszych pozycji tylko Notes - świetne posunięcie. Co więcej "Niezdrowy rozsądek" zabrzmiał w wersji angielskiej. Tak czy inaczej po tylu latach zespół nie zdziadział ani trochę. Radek dalej schodzi ze sceny w mokrej na wskroś koszuli po rock'n'roll'owych szaleństwach, Baśka zdążyła się już do tego przyzwyczaić, a sama ze stoickim spokojem gra i śpiewa jak przykazuje tracklista.
Jak zapowiedział Radek - zaniedługo z Pustek będzie kwintet. Pięknie!